Zameczek





Zameczek...


W Zameczku przeżyłem ponad 20 lat (1977 – 1998)
Pod koniec lat siedemdziesiątych postanowiłem wynieść się z Warszawy i zamieszkać na wsi, odremontować jakiś stary dwór, mieć konie, spokój i  życie blisko natury. Jak to się udało opiszę w paru zdaniach.

Po roku poszukiwań los padł na wpół zrujnowany, wielki dwór z XVII wieku w Zameczku koło Opoczna.
Wobec miejscowych władz użyłem fortelu – wystąpiłem jako przedstawiciel Warszawskiego Studenckiego Klubu Jeździeckiego, którego byłem członkiem, dopiero z czasem ujawniając się jako „osoba prywatna”. Dzięki temu dwór - na który zostało wydane już pozwolenie na rozbiórkę – został mi przekazany.
 Przystąpiłem od razu do intensywnego remontu i po kilku miesiącach mogłem już w połowie dworu zamieszkać.
Wymarzony spokój skończył się jednak dość szybko, dziwnym mieszkańcem dworu zainteresowała się opoczyńska SB, ściągnęła informacje o mnie z Warszawy i zaczęły się rewizje, przesłuchania i straszenia – szczególnie znajomych i przyjezdnych gości.
Mimo tego remont posuwał się nadal, udało się wydzierżawić pięciohektarowy park dworski , oddzielony co prawda od posesji asfaltową drogą. Ze stada ogierów w Bogusławicach  wydzierżawiłem ogiera „Cyrkuła” na którym jeździłem po zakupy – co niewątpliwie dodatkowo denerwowało tzw. „władzę”.
Ożeniłem się i urodziła mi się córka Marysia.
W tym czasie odwiedzało Zameczek mnóstwo osób, znani muzycy, jazzmani, Stanisław Sojka, malarze i aktorzy. Odbyły się dwa plenery finansowane przez Związek Polskich Artystów Plastyków.
Przez cały czas walczyłem z różnymi stopniami władzy o sprzedanie nam  dworu,  do dziś zachowała się gruba teczka pism, podań, decyzji odmownych i odwołań.
Nie ustawały również działania SB, miałem stały nadzór ubeka, który mnie przesłuchiwał, siedział w krzakach i spisywał samochody przyjeżdżających gości, w końcu nastraszył dyrektora Stada Ogierów i zmusił go do odebrania mi Cyrkuła.
 W sierpniu 1982 roku zapadła nagle decyzja o sprzedaży dworu, w krótkim czasie podpisany został akt notarialny i zostaliśmy z żoną pełnoprawnymi właścicielami resztki majątku, który do końca XVI wieku należał do jej rodu.
Radość jednak trwała krótko 9 września 1982 roku w nocy „nieznani sprawcy” podpalili dwór. Miejscowi widzieli dwuch mężczyzn w białym dużym fiacie, kręcących się w okolicy i czekających zapewne na stosowny moment. Znajomy chłopak, wracający późno od dziewczyny, był nawet przez nich legitymowany i szczegółowo ich opisał.
W tym czasie byliśmy z żoną w Warszawie, w Zameczku byli moi rodzice, ciotki i znajomi. Powiadomiony  o pożarze rankiem wróciłem i zastałem wypalony dwór oraz ekipę dochodzeniową z Piotrkowa dowodzoną przez cywila, który jak się potem okazało  dokładnie odpowiadał  w/w opisowi.
Domyśliłem się, że decyzja o sprzedaży i podpaleniu zapadła jednocześnie.
Po pożarze przygarnęli nas sąsiedzi i zamieszkaliśmy w jednej izbie przy oborze. Niedługo potem urodziła się druga córka Olga.
Po roku udało się we młynie, należącym do dworu wybudować spore mieszkanie i wrócić na swoje.
Postanowiliśmy dwór odbudować, na początku szło to nawet dość sprawnie. Założyliśmy szkołę jazdy konnej, udało się uruchomić w młynie przemiał zboża na śrutę. Kryzys końca lat osiemdziesiątych gwałtownie ograniczył jednak moje dochody i remont zatrzymał się na „stanie surowym” Dwór odbudowany i przykryty dachem  kilka lat świecił pustymi oknami.
Bieda, ustawiczny brak pieniędzy doprowadził małżeństwo do głębokiego kryzysu. Żona z córkami wyniosła się do Warszawy. Ja jeszcze przez kilka miesięcy mieszkałem w Zameczku, w końcu wyjechałem do Sokołowska.
Dwór, który chciano nam zlicytować za długi wobec ZUS-u w ostatniej chwili udało się sprzedać w dobre ręce.
Dzieje Zameczka ciekawie opisał Włodzimierz Kalicki w książce „Panowie na zabytkach” wydanej przez Iskry w 1991r. z ilustracjami Szymona Kobylińskiego.




To lubię...
 
"...pociąga mnie pewien poziom
doznań duchowych,
które mogą być sprowokowane
przeżyciami estetycznymi...
To przygoda nie tylko duchowa,
ale i emocjonalna...
To tak, jakbyśmy się przekonali,
że potrafimy latać..."
Jerzy Nowosielski
Kilka słów...
 
Witam Przyjaciół i nie tylko...
Na tej stronie znajdziecie wiele informacji
o tym, co robiłem i co robię.
Trochę wspomnień z przeszłości,
ale przede wszystkim
najważniejsze projekty,
realizowane obecnie razem z przyjaciółmi.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających...
 
Dodaj do ulubonych
 
licznik 46707 odwiedzający
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja